Ta książka na pewno cię wzruszy. Czytając ją, uronisz niejedną łzę, a 330 stron tekstu pochłoniesz błyskawicznie. Gorąco polecam, właśnie w przededniu 8 Marca – Święta Kobiet - ten zbiór reportaży pod wspólnym tytułem „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”.
Chociaż tematyka II wojny światowej może niektórym wydawać się już mało atrakcyjna, to nie w ujęciu Swietłany Aleksiejewicz. Białoruska pisarka, laureatka wielu prestiżowych nagród, w tym Nagrody Nobla, zyskała rozgłos, poruszając niewygodne tematy dotyczące historii (byłego już) Związku Radzieckiego.
We wspomnianej książce nie znajdziecie opisów bitew, kampanii i typowego dla wojny batalistycznego bełkotu. Autorka niezwykle barwnie, plastycznie i dynamicznie przedstawia piekło wojny widziane oczami młodych, ładnych dziewcząt, które mimo codziennego obcowania ze śmiercią potrafiły jeszcze marzyć, wzruszać się i chciały zachować kobiecość.
Niewiele osób wie, że w armii radzieckiej walczyło około miliona kobiet, że potrafiły one sobie radzić z najtrudniejszymi zadaniami. Były nie tylko sanitariuszkami, ale zdobywały też typowo męskie specjalności: lotników, czołgistek, strzelców wyborowych. Chciały być lepsze od mężczyzn, nie chciały być tylko „babami” i dlatego musiały sobie radzić z cyklami menstruacyjnymi, którego w męskim wojsku nikt nie przewidział, brakiem wody do picia i mycia, wszami, głodem i zwykłym strachem. Wiele z nich poległo. Te, które przeżyły, niechętnie chciały opowiadać o swych traumatycznych przeżyciach. Swietłana Aleksiejewicz delikatnie i taktownie wydobyła ze swych rozmówczyń obraz wojny takiej, jakiej nie znamy. Nie ma w nim bohaterów, patosu, chwalebnych czynów, są za to życie, śmierć i cierpienie. Cierpią zaś nie tylko ludzie, ale także zwierzęta, ziemia, ptaki, drzewa.
Kobiety widzą i patrzą inaczej niż mężczyźni. Zapamiętują inne detale, a wojna to dla kobiet przeżycie intymne. Nie chcą pamiętać koszmarnych scen, dzisiaj jeszcze budzą się w nocy z okrzykiem przerażenia…
Poszły na wojnę jako nastolatki, często z wesołą piosenką na ustach, żądne przygód, pełne młodzieńczej energii i wiary, że wszystko się uda. Wróciły jako zwycięskie, ale zbyt wcześnie posiwiałe ze świadomością utraty młodości. Nie zawsze potrafiły się odnaleźć w powojennej rzeczywistości, nie założyły rodzin, pozostały samotne. Do dzisiaj boją się mówić o prawdzie tamtych czasów, bo paraliżuje je stalinowska hipnoza. Przecież żołnierz radziecki to wyzwoliciel Europy, a nie gwałciciel! Czy odniesione Zwycięstwo może mieć swoje dwa, jakże różne oblicza?
Każda strona tej książki to niezwykle interesujący przekaz prawdziwej, nieznanej dotąd historii. Gorąco polecam jej poznanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz