Ludzie z pasją
Kinga „Baśka” Migacz – starosądeczanka z kamerą w chmurach
Kinga Migacz pochodzi ze Starego Sącza. Tu się wychowała i uczęszczała do szkoły. Ukończyła studia na Uniwersytecie Warszawskim, przez kilka lat pracowała w banku, ale doszła do wniosku, że to nie jest jej droga. Od niedawna mieszka w Katowicach, gdzie uczy się latać samolotem w Aeroklubie Śląskim.
Największą pasją i miłością „Baśki” jest filmowanie niezwykłych powietrznych akrobacji. Oddała 600 skoków ze spadochronem i wciąż ma apetyt na więcej!
Jest jedną z trzech kamerzystek spadochronowych w Polsce!!! A wkrótce będzie pilotem, bo pilotka to czapka 😉
Największa pasja Kingi Migacz?
Największą pasją są skoki spadochronowe, ale od niedawna skoki zagrożone są lataniem. Na razie się uczę, ale już wiem, że właśnie po to się urodziłam.
Jak zaczęła się twoja przygoda ze spadochroniarstwem?
W 2008 roku pierwszy raz wyskoczyłam z samolotu w tandemie (jako pasażer). Zakochałam się od razu. Tydzień później za pieniądze pożyczone od brata (dziękuję Maciek) zapisałam się na kurs spadochronowy w Warszawie. Zrobiłam go dość szybko i zaczęłam skakać.
Dlaczego tak niebezpieczne hobby?
Wiele razy o tym myślałam. Zastanawiam się skąd zamiłowanie do adrenaliny. Myślę, że dobry psycholog umiałby lepiej odpowiedzieć na to pytanie. Może dlatego, że mam czterech braci, może dlatego, że zawsze byłam bardziej odważna niż inni, może jest to jakaś choroba. Czasem myślę, że właśnie po to się urodziłam. Żeby skakać i latać, że moje miejsce jest właśnie tam wysoko. Ostatnio przez przypadek natrafiłam na maila, którego wysłałam do siostry po ukończeniu kursu spadochronowego. Napisałam:” Skoki to bajka, mijasz chmury, dotykasz nieba. Kolor nieba jest inny. Czysty i fantastyczny, tego nie zobaczysz na ziemi. Jestem najszczęśliwsza na świecie. Ja to chyba jestem stworzona do takich rzeczy”. Może to ostatnie zdanie jest odpowiedzią na pytanie.
Jak wyglądał Twój pierwszy skok? Stres, adrenalina?
Można powiedzieć, że pierwszy skok się nie odbył… Samolot zepsuł się na 700 metrach i awaryjnie lądowaliśmy. Wyskoczyłam tydzień później. Może i dobrze, bo z porządniejszego samolotu. Stresu wielkiego nie było. Za to był bardzo szeroki uśmiech i uczucie nieopisanej wolności.
Najwyższa wysokość z jakiej skakałaś?
W Polsce skacze się z 4000 metrów. Czasami piloci wynoszą nas na 4500 metrów. Wyżej byłby problem z oddychaniem. Organizowane są skoki wysokościowe, ale wtedy korzysta się z aparatury tlenowej. Ja nie miałam tej przyjemności. Ale za to skakałam z balonu… Bajka.
Jak od strony technicznej wygląda taki skok? Opowiedz nam ze szczegółami, abyśmy przynajmniej mogli to sobie wyobrazić….
Mój skok wygląda mniej więcej tak: na ziemi filmuję przygotowanie pasażera do skoku. Później zabieram spadochron, który wcześniej składa układacz (ja nie układam ze względu na brak czasu), kask, wysokościomierz, rękawiczki i idziemy wszyscy do samolotu. Około 15 minut lecimy na 4000 metrów. Na sygnał pilotów, otwieramy drzwi i po kolei wyskakują skoczkowie. Tandemy skaczą ostatni, siłą rzeczy ja też J Wychodzę na zewnątrz samolotu, trzymam się specjalnych uchwytów, stoję na małym schodku i rozśmieszam pasażera. Z tandem pilotem mamy ustalony sygnał, który informuje mnie, kiedy mam oderwać się od samolotu żeby dobrze sfilmować wyjście. Podlatuję do pasażera i zaczyna się zabawa. Polecam obejrzeć ten filmik https://www.youtube.com/watch?v=dlhQD0cAZo0 są tam ujęcia z mojej kamery i z kamery tandem pilota. Tak manewruję ciałem żeby utrzymywać tą samą prędkość, co tandem i być odpowiednio blisko. Czasem łapię za nos, czasem tańczę, czasem jemy batoniki w powietrzu. Ciągle wymyślamy coś nowego, żeby było wesoło. Dostaję od tandem pilota sygnał, że będzie otwierał spadochron. Wtedy nieco się oddalam, przewracam na plecy i filmuję otwarcie. Po chwili, sporo niżej (na około 1000 metrach) otwieram spadochron i szybuję jak ptak. Ląduję w wyznaczonym miejscu, przygotowuję sprzęt i czekam na lądowanie tandemu, żeby je oczywiście sfilmować i powitać na ziemi.
Zanoszę spadochron do układalni i zasiadam do biurka, żeby zgrać materiały i przekazać je pasażerowi. A później… To samo
Człowiek nie został stworzony do latania, jednakże dzięki zaawansowanym technologiom nauczył się to robić. Jaki jest najlepszy sposób dla spadochroniarzy aby w pełni, a także bezpiecznie koegzystować ze środowiskiem lotniczym.
Przede wszystkim respekt! Brawura może zabić. Ważne jest też to, żeby słuchać siebie. Jeżeli wstajesz rano i coś podpowiada Ci, żeby nie skakać, po prostu tego nie rób. Należy też w szczególny sposób dbać o sprzęt. On odwdzięczy się tym samym.
Ile czasu spędzasz w chmurach?
Skaczę w każdy weekend w sezonie (chyba, że pogoda na to nie pozwala). Wykonuję około 10-15 skoków. Każdy trwa od momentu wyskoku do lądowania około 5 minut. Mam 600 skoków. W sumie 3000 minut 😉
To wszystko brzmi jak zwyczajne uzależnienie. Tak jak papierosy. Wszyscy powtarzają nałogowcowi: to niebezpieczne, niszczysz sobie zdrowie, możesz umrzeć. Mimo to, nadal skaczesz. Nigdy nie przestaniesz?
Nigdy nie mów nigdy… Trudno powiedzieć. W tej chwili mogę powiedzieć, że nie, ale może przytrafić się coś niespodziewanego. Wiem, że jak nie będę skakać, to będę latać. Mogę zgodzić się z tym, że jest to uzależnienie. Innych na szczęście nie mam 😉
Masz za sobą już ponad 600 skoków. Czy doświadczony skoczek czuje jeszcze jakieś emocje?
Oj czuje! Mam to niezwykłe szczęście, że mogę filmować i patrzeć na ludzi, którzy skaczą pierwszy raz w życiu. Fantastyczne jest to, że mogę emocjonować się razem z nimi. To daje mnóstwo radości. Poza tym każdy skok jest inny, każdy daje wielkiego kopa do życia.
O czym myślisz przez te kilka minut przebywania między niebem a ziemią?
Hm… często myślę, że mam w życiu dużo szczęścia, że mogę to robić, czasami sobie śpiewam. Nigdy nie myślę o niczym złym. Problemy odchodzą wtedy na bok.
Czy zdarzył Ci się wypadek podczas skoków?
Wypadek nie. Raz spadochron otworzył się nie tak jak trzeba i musiałam zastosować procedurę awaryjną. Wypięłam czaszę główną, która sobie odpadła i otworzyłam spadochron zapasowy. Jest szereg sytuacji awaryjnych, które mogą się przytrafić, ale już w procesie szkolenia skoczek uczy się jak postępować w takich momentach.
Poza tym drobnym incydentem zawsze wszystko szło dobrze.
Jak widać skoki to za mało. Postanowiłaś zostać kamerzystką – jedną z trzech w Polsce! Jak to się zaczęło?
Zaczęło się tak, że była potrzeba. Całkiem dobrze sobie radziłam, w PeTe Skydive w Piotrkowie zabrakło kamerzystów i dostałam szansę, z której skorzystałam. I tak już zostało. Jestem już tam na stałe.
Z jakimi reakcjami „skaczących” ludzi spotykasz się podczas kręcenia filmu?
Na ziemi przed skokiem zazwyczaj lekki strach, w samolocie delikatne napięcie, w momencie wyskoku przerażenie pomieszane z ekscytacją, w powietrzu szczęście nie do opisania (uwielbiam na to patrzeć), po lądowaniu „chcę skoczyć jeszcze raz, żałuję, że nie zrobiłam/em tego wcześniej, nie do opisania, trzeba to przeżyć”…
Wszyscy skaczą? Czy są osoby, które będąc już na „górze” rezygnują?
Jeszcze nie zdarzyło się, żeby ktoś nie wyskoczył. Może ja tak działam 😉
Nie boisz się, że spadochron się nie otworzy?
Nie, ponieważ są dwa.
Jak rodzina i przyjaciele reaguje na Twoje nietypowe, wręcz niebezpieczne hobby?
Rodzina już się chyba przyzwyczaiła. Mama nie jest zachwycona (ale to zrozumiałe), natomiast tata jest moim wiernym fanem. Powiedział, że zbuduje mi samolot…
Moi Przyjaciele też skaczą. Moja Przyjaciółka bardzo mnie wspiera i kibicuje mi najbardziej, choć czasami ma dość słuchania o skokach, spadochronach i samolotach.
Gdzie obecnie możemy śledzić Twoje podniebne poczynania?
Pracuję na strefie spadochronowej PeTe Skydive w Piotrkowie Trybunalskim. To wyjątkowe miejsce z wyjątkowymi ludźmi. Zapraszam na stronę WWW.pete.pl, a w sezonie na wycieczkę do Piotrkowa. Jeżeli ktoś nie chce wyskoczyć, zawsze może przelecieć się samolotem ze skoczkami i zobaczyć jak to wygląda. W tym sezonie będziemy mieli wyjątkowy samolot, który jest najlepszym samolotem do skoków (Skyvan).
Moje zdjęcia i filmy można pooglądać na facebooku: www.facebook.com/kamerzystka .
Jeżeli ktoś ma ochotę zobaczyć jak uczę się latać, zapraszam do Katowic. Jest jeden minus. Mój Instruktor Jarek Matjasik „Słoń” nie lubi spać i latam o 7 rano. Jak przejdę do kolejnego etapu szkolenia, przylecę do Łososiny Dolnej.
Największe marzenie „Baśki”?
Z materialnych marzeń, wspaniały spadochron, a najlepiej dwa (Jeden już prawie mam. I tutaj pozwolę sobie pozdrowić Pana Sławka). Chciałabym mieć możliwość doskonalenia swoich umiejętności. Bardzo chciałabym latać akrobacyjnie. W tym sezonie rozpoczynam współpracę z firmą „Outhorn”, która będzie mnie wspierać w dążeniu do celu.
Dziękuję za rozmowę….
Na koniec wszystkim mieszkańcom Starego Sącza „Baśka” życzy…………. żeby umieli cieszyć się z drobnych rzeczy i z radością patrzyli w niebo.
A my w imieniu redakcji życzymy „Baśce” tyle samo lądowań, co startów oraz zawsze „błękitnego nieba”!
Rozmawiała A M
Komentarze
Komentarze (4)
Możliwość komentowania wyłączona.
Bardzo ladne….
Slon co malo spi 😉
Kingo „Basko” kamerzystko pilotko trzymam zawsze mocno kciuki 🙂
dziękuję
Chej ciocia tu Olek migacz ja też bym se skoczył ze samolotu